Michał Tyrpa Michał Tyrpa
1431
BLOG

Krakowskie jasełka i talmudyczna nienawiść

Michał Tyrpa Michał Tyrpa Polityka Obserwuj notkę 117

Od kiedy pan Eli Barbur był łaskaw wykasować mój komentarz, przestałem czytać jego teksty. Dziś jednak – za sprawą promocji w Onecie – uczyniłem wyjątek.

Sądzę, że Eli Barbur wystraszył się mojego pytania o to, kto się wstydzi/powinien wstydzić za Abrahama Gancwajcha i jego kolegów – żydowskich gestapowców z organizacji „Żagiew”. Podejrzewam w związku z tym, że pan Barbur wystraszyłby się także pytań o wstyd za decyzję izraelskiego ministra sprawiedliwości w sprawie ukrywającego się w Izraelu stalinowskiego oprawcy. Przypuszczam, że pan Barbur wystraszyłby się pytania o słynną instrukcję wydaną przez przedstawicieli izraelskiego resortu edukacji, w której znalazły się słowa: „Wszędzie będziemy otoczeni przez Polaków. Będziemy nienawidzić ich z powodu udziału w zbrodniach”.

Być może niesłusznie, ale spodziewam się także, że nasz korespondent z Bliskiego Wschodu nie poradziłby sobie również z próbą uczciwej – nie obarczonej strachem przed rzeczywistością i pogardą względem gojów – oceny bluźnierstw i plemiennej dumy z faktu zamordowania Jezusa, jaką zaprezentował żydowski „gówniarz” (copyright by Wojciech Sadurski) z Hebronu. Sądzę, że Eli Barbur nie poradziłby sobie z próbą skomentowania wypowiedzi izraelskiego żołnierza z Ramallah, wypowiedzi, której nie powstydziłby się żaden żołnierz dywizji SS-Totenkopf. Podejrzewam, że pan Barbur nie miałby także nic do powiedzenia w sprawie szczerej, opartej na Talmudzie pogardy do nie-Żydów, której świadectwem życie i twórczość rabina Meira Kahane. (Szczegóły zainteresowani znajdą tu:http://mementomori.salon24.pl/13235,antysemityzm-w-rzykach )

Wziąwszy pod uwagę powyższe, pamiętając, że właściciele tego Salonu nigdy nie bali się autorów wykraczających poza polityczną doraźność, a przy tym takich, którym zdarzyło się docierać do niezbyt sympatycznej prawdy; pamiętając ordynarne ataki pod moim adresem ze strony Dany Rothschild; doszedłem do wniosku, że akurat pana Eli Barbura oczekiwaniami przytłaczać nie należy. Wydaje się, że po kimś, kogo nie stać na uczciwą konfrontację z niewygodnymi (?) faktami, kto korzystając z polskiej gościny pozwala sobie na dywagacje (pogróżki?) na temat powtórzenia medialnej „promocji” Polski, podobnej do tej, z jaką mieliśmy do czynienia za sprawą paszkwilu w „El Pais” (zob.http://mementomori.salon24.pl/13183,list-otwarty-fundacji-paradis-judaeorum-do-ministra-spraw-zagran ); nie należy się przecież spodziewać zbyt wiele. Od kogoś takiego nie należy oczekiwać kultury i wiedzy, jaką miał Paweł Hertz. Autor, który, przypomnę, już dawno zauważył, że „O godnym rozwiązaniu problemu mniejszości decyduje także jej stosunek do większości” (por. http://mementomori.salon24.pl/13200,polacy-i-zydzi-czyli-skad-sie-wziely-uprzedzenia).

Zwracam uwagę na te okoliczności, ponieważ wiele spraw, w tym wiele faktów, o których tylekroć dyskutowaliśmy na tym blogu stanowi ważny - dziwnym zrządzeniem losu - zupełnie pomijany kontekst relacji polsko-żydowskich. Tak się bowiem nie raz składało, że pytania o aktualne sprawy najwyższej wagi (ekstradycja zbrodniarzy, wychowanie młodzieży, pogróżki Światowego Kongresu Żydów) często były/bywają po prostu ignorowane. Tymczasem arogancja przedstawicieli izraelskiego rządu (por. uzasadnienie odmowy ekstradycji Salomona Morela, wyznaczanie przez ambasadora Pelega składu polskiego rządu etc.) przyjmowana jest jako coś oczywistego i w pełni uzasadnionego. Zaś akty poniżania Polaków i przebywających w Polsce obcokrajowców, jakich dopuszczają się obywatele Izraela traktowane są jako mało znaczące incydenty..

Jednocześnie żaden polski dziennikarz nie posuwa się do straszenia „promocją” Izraela w światowych mediach za pomocą filmów o biciu przez Izraelczyków polskiej stewardesy i włoskiego mieszkańca Kazimierza. Żaden korespondent ani publicysta nie dywaguje, co by było gdyby krakowscy hotelarze postarali się o rozpropagowanie w środkach masowego przekazu doświadczeń związanych z goszczeniem uczestników „Marszów Żywych”.

Niemal w tym samym czasie kwestie błahe zdają się urastać do rangi jeśli nie zarzewia międzynarodowego konfliktu, to co najmniej uzasadnienia dla najcięższych oskarżeń pod adresem Polski… Wygłup gimnazjalistów z małopolskich Rzyk stawia w stan pogotowia ogólnopolskie media i wywołuje błyskawiczną, bezkompromisową reakcję organów ścigania. Tropiący bakcyla „polskiego antysemityzmu” tekścik Eli Barbura promowany jest przez najpopularniejszy portal, jako doniosłej wagi wydarzenie..

Chciałbym zostać dobrze zrozumianym. Od dłuższego czasu staram się wykazać, że dzieje stosunków polsko-żydowskich zasługują na uczciwy opis. Nie tylko uczestnicy „Marszów Żywych” powinni poznać dziedzictwo polskiej gościnności, które streszcza się w haśle „Paradis Judaeorum”. Trwający w izolacji względem „zewnętrznego” świata Żydzi, składający współwyznawcom życzenia „do zobaczenia w przyszłym roku w Jerozolimie”, stanowili przez setki lat najbardziej wyrazistą grupę gości na polskiej ziemi. Dzięki swobodom, jakie im stworzyli polscy gospodarze, Żydzi dawnej Rzeczypospolitej stali się najliczniejszą w dziejach częścią światowej diaspory. Ci spośród Żydów, którzy – wzorem innych imigrantów – zdecydowali się na asymilację, stali się częścią polskiej wspólnoty narodowej.

Było to możliwe dzięki oparciu kultury polskiej na fundamencie chrześcijaństwa. Religii, która każe dostrzegać r ó w n ą , ludzką godność nie tylko w członkach własnego narodu (por. wypowiedzi chasydów lubawickich - największej na świecie żydowskiej organizacji edukacyjnej, której przedstawiciele zapalili niedawno chanukowe światło m.in. w polskim Sejmie: http://www.noahide.com/rebbe.htm ). Chrześcijańska tradycja Polski każe widzieć brata i bliźniego w każdym człowieku (por. św. Pawła „List do Galatów” 3,28). Polska kultura oparta jest na przekonaniu, że nienawiść i pogarda względem bliźniego, w tym także „obcego” jest złem. Tymczasem z prezentowanych źródeł wynika, że zdaniem niektórych wyznawców judaizmu Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba dał Żydom p r a w o do nienawiści i pogardy względem wszystkich, którzy Żydami nie są.

Warto sobie uświadomić owe różnice kulturowe. Również przy okazji debaty o tym, co wynika z reliktów tradycyjnej polskiej obyczajowości. Warto zdać sobie sprawę, że rozbieżność w ocenach konkretnych wydarzeń wynikać może nie tylko z zadawnionych uprzedzeń. Może ona wynikać także z całkowicie odmiennej antropologii. Jest bowiem tak, że ocena mniej lub bardziej mądrych żartów, których przedmiotem jest o b c y , ale jednocześnie ktoś, kogo w głębi duszy u w a ż a m y za b r a t a ; z konieczności różnić się będzie od oceny, jaka rodzi się w sercu kogoś, kto – zgodnie z wielowiekową tradycją – uważa się za przedstawiciela gatunku wyższego.

Świadomość powyższych uwarunkowań, nie musi prowadzić do pochwały każdej niedorzeczności i to z tej jedynie racji, że „nasza”. Każdemu, kto chce uczciwie zastanowić się nad wzajemnymi stereotypami społeczności żyjących o b o k siebie przez setki lat radzę przyjrzeć się także rewersowi owego medalu. Ilu z Państwa słyszało np. o uosabiającej wszelkie zło, odzianej w sutannę katolickiego księdza postaci Hamana, występującej w satyrycznych, „karnawałowych” z ducha, przedstawieniach wystawianych w Polsce przed II wojną światową w okresie żydowskiego święta Purim? Okazuje się, że nie tylko lud polski, ale i lud żydowski lubił sobie na wesoło pokpiwać z „obcego”.

Swoją drogą zastanawiające, dlaczego nigdy żadnemu korespondentowi mediów mongolskich nie przyszło do głowy piętnowanie harców lajkonika, jako przejawu tradycyjnego, polskiego „antytataryzmu”. A przecież mieszkańcy Bohoników i Kruszynian mogliby (powinni?) poczuć się dotknięci trwałością tej – jak to ujął pewien rasista – „wyssanej z mlekiem matki”, polskiej złej skłonności.

Ośmielam się wierzyć, że ludzi dobrej woli jest więcej. Ośmielam się twierdzić, że Polacy i Żydzi, chrześcijanie i wyznawcy judaizmu, a także muzułmanie, ateiści i inni, nie powinni bać się prawdy. Setki lat polskiej gościny oraz trwałość chrześcijańskich fundamentów polskiej kultury pozwalają na wniosek, że Polacy i Żydzi nie muszą się siebie nawzajem bać. Szczególnie po dwudziestowiecznych doświadczeniach totalitaryzmów, wojen oraz zbrodni na masową skalę, powinniśmy częściej i chętniej w sobie nawzajem dostrzegać braci. Przecież obliczu Boga, bez względu na to czy w Niego wierzymy, nimi jesteśmy.

A może się mylę..?


Zobacz także:

http://mementomori.salon24.pl/posts/

Przypomnijmy o Rotmistrzu / Let's Reminisce About Witold Pilecki on Facebook. Doświadczając kolejnych erupcji Inferno Polonico, przed oczami duszy widzę Witolda Pileckiego, który do nas, wolontariuszy akcji społecznej "Przypomnijmy o Rotmistrzu" ("Let's Reminisce About Witold Pilecki mówi"), mówi:"Z powodu mojego imienia będą was nienawidzić" (Mt 24,9)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka