Michał Tyrpa Michał Tyrpa
15478
BLOG

Polacy i Żydzi, czyli skąd się wzięły uprzedzenia

Michał Tyrpa Michał Tyrpa Polityka Obserwuj notkę 77

Do zamieszczenia w Salonie24 poniższego (obszernego) materiału zainspirował mnie ostatni wpis Ethidium Bromide oraz sprowokowana przez ów wpis dyskusja. Co prawda swego czasu poniższy tekst nie zainteresował redakcji poważnych „papierowych” gazet lub czasopism, mimo to przypuszczam, że niektórym spośród salonowych bywalców przysporzy on ważkich argumentów w dyskusji o trudnych relacjach między Polakami i Żydami.

O godnym rozwiązaniu problemu mniejszości decyduje także jej stosunek do większości.

Relacje polsko-żydowskie to dziedzina jak mało co obfitująca w uproszczenia. Wbrew deklarowanej potrzebie dialogu, często mamy tu do czynienia ze swego rodzaju rywalizacją monologów. Rozmowa Polaka z obcokrajowcem na temat polskiej historii przypomina czasami tłumaczenie się (przez tego pierwszego), że nie jest wielbłądem. Okazuje się bowiem, że częściej niż z Lechem Wałęsą, Janem Pawłem II, „Solidarnością”, czy przysłowiowym hydraulikiem, kraj nasz kojarzony jest z takimi hasłami, jak „obozy koncentracyjne”, „Holocaust” i „antysemityzm”.

Dziesiątki lat powielania przez zachodnich dziennikarzy kłamliwych klisz językowych, wyrobiły Polsce swoistą „gębę”. Wyrażone przez byłego premiera Izraela przekonanie, iż „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki” podziela dziś bardzo wielu mieszkańców globalnej wioski. Unikając z jednej strony popadania w samobiczowanie, z drugiej zaś - w bezkrytyczną apologię polskich dziejów, warto zastanowić się nad przyczynami utrwalenia niektórych stereotypów.

Nie sposób zamykać oczu na obecną w Polsce w pewnych środowiskach niechęć wobec Żydów. Problem w tym, że zewnętrznemu obserwatorowi, spoglądającemu z Londynu, Paryża, czy Nowego Jorku zazwyczaj umyka szczególny kontekst stosunku Polaków do Żydów. W perspektywie dziejów wyznaczają go setki lat polskiej gościnności. Z punktu widzenia współczesności - niespotykane obecnie gdziekolwiek indziej zainteresowanie kulturą żydowską. Znajduje ono wyraz w licznych inicjatywach społecznych, imprezach i festiwalach, by wymienić największy na świecie Festiwal Kultury Żydowskiej na krakowskim Kazimierzu, łódzki Festiwal Czterech Kultur, Festiwal Kultury Żydowskiej w Warszawie, Dni Żydowskie na Uniwersytecie Warszawskim, festiwale literatury i filmów w języku jidysz, stowarzyszenia, fundacje i lokalne inicjatywy kultywujące tradycje Żydów polskich.

Nie przeszkadza to osobom, które Antoni Marianowicz nazwał „ludźmi-kamienicznikami i Żydami zawodowymi” prowadzić akcji zniesławiania Polski na arenie międzynarodowej. W wywiadzie udzielonym przed paru laty "Rzeczpospolitej", ten wybitny polski pisarz żydowskiego pochodzenia mówił:

„Myśmy w getcie marzyli o wujku Roosevelcie, jako naszym zbawcy. Że przyjdzie z całą swoją amerykańską potęgą i na rękach nas wyniesie z tego piekła... Nam się wtedy wydawało, że te wszystkie Morgentauy, Baruchy i Frankfurtery nas uratują, zrobią coś... A oni wszyscy się na nas wypięli. Nie kiwnęli palcem. Im było niewygodnie o nas słyszeć. Zygielbojm nikogo nie obchodził, raporty Karskiego nikomu nie były potrzebne. Za to pięćdziesiąt lat po wojnie okazało się, że ci sami ludzie, albo ich następcy, chętnie wezmą finansowe zadośćuczynienie za swoich - wtedy zdradziecko opuszczonych - rodaków.”

Od lat na Zachodzie daje także o sobie znać tendencja do opatrywania mianem antysemity każdego, kto ośmiela się wykroczyć poza kanon „obowiązującej” poprawności politycznej. Znamienne pod tym względem są uwagi Normana Daviesa, pomieszczone w zbiorze esejów „Smok wawelski nad Tamizą”. Lektura entuzjastycznych recenzji najnowszej książki Jana Tomasza Grossa („Fear”) w prasie amerykańskiej może się okazać równie pouczająca.

Odkreślając grubą linią tego rodzaju propagandę, zachowując w pamięci pełne pokory słowa Jana Pawła II, przepraszającego Pana Dziejów za wszelkie przejawy nienawiści wobec starszych braci w wierze, wypada zastanowić się nad przyczynami występowania w polskim społeczeństwie postaw dalekich od przychylności względem Żydów.

Jedną z kwestii, które odegrały najpoważniejszą rolę w utrwaleniu w Polsce antyżydowskich stereotypów był stosunek zamieszkujących ziemie polskie mniejszości do rodzącej się po I wojnie światowej, Drugiej Rzeczypospolitej. W ponad trzymilionowej mniejszości, jaką stanowili obywatele polscy pochodzenia żydowskiego pojawiły się rozmaite postawy wobec faktu odrodzenia państwa polskiego po 123 latach niewoli. Czynnikiem w ogromnym stopniu wpływającym na postrzeganie Żydów przez szerokie warstwy społeczeństwa polskiego był (obok tylekroć omawianej rywalizacji na polu gospodarczym) stosunek żydowskich mas i elit do niepodległości.

Na dzisiejszy, potoczny obraz polsko-żydowskich stosunków w okresie zaborów składa się kilka standardowych tez. Po pierwsze: Żydzi - mimo swej odrębności - w pełni dzielili los Polaków. Po wtóre: Żydom i Polakom przyświecał wspólny cel - rozerwanie zaborczych kajdan i odbudowa utraconego państwa. Po trzecie: na przestrzeni XIX w. wyłącznym źródłem narastających konfliktów był rodzący się polski nacjonalizm oraz towarzyszący mu od początku antysemityzm.

Podobne - jednostronne, a wyidealizowane ujęcie ma jednak ograniczoną wartość poznawczą. A to za sprawą czynnika, na który zwrócił uwagę inny polski autor żydowskiego pochodzenia - Paweł Hertz. W książce „Gra tego świata” pisał on:

„Gdzie się pojawia kwestia mniejszości narodowej, wyznaniowej, kulturalnej, o jej godnym rozwiązaniu rozstrzyga umiejętność odpowiedniego zachowania się większości wobec mniejszości, ale i mniejszości wobec większości, o czym przeważnie nikt nie mówi.”

W historiografii i publicystyce chętnie przywołuje się postaci mickiewiczowskiego Jankiela albo Berka Joselewicza i Józefa Aronowicza - Żydów walczących w Powstaniu Kościuszkowskim. Wspomina się o żydowskich lekarzach i ochotnikach, którzy wzięli udział w Powstaniu Listopadowym, Wiośnie Ludów, Powstaniu Styczniowym. Akcentowana jest doniosła rola zasymilowanej żydowskiej burżuazji i jej zasługi dla uprzemysłowienia ziem polskich pod zaborami. Oczywiste, że wybitni przedstawiciele Kronenbergów, Wawelbergów, Rotwandów, Kramsztyków, Blochów, Meiselsów, czy Epsteinów, odegrali pozytywną rolę w ekonomicznym rozwoju ziem nad Wisłą, w niwelowaniu barier między Żydami, a Polakami oraz tworzeniu nowoczesnej kultury, nauki i oświaty.

Można jednak zapytać, czy postawę owych „Polaków wyznania mojżeszowego”, spośród których wielu zasługuje na miano polskich patriotów, wypada traktować jako reprezentatywną dla żydowskiego ogółu. Na ile ich stosunek wobec zaborców i sprawy polskiej był typowy dla całości zamieszkującej dawne polskie terytoria społeczności żydowskiej? Szukając odpowiedzi trzeba sięgnąć w głąb XIX stulecia.

Jednym z przejawów obumierania dawnych struktur stanowych i przebiegającego równolegle procesu wykształcania się nowoczesnej świadomości narodowej była asymilacja mniejszości do kultury mającej na danym obszarze status dominującej. W przypadku znacznego odłamu polskich Żydów ów modernizacyjny gest i związane z nim porzucenie dawnego stylu życia niekoniecznie wiązały się z wyborem tożsamości polskiej. Asymilacja wyemancypowanych polskich Żydów następowała także do kultur zaborców. Wybitni Polacy żydowskiego pochodzenia: Szymon Askenazy, Henryk Elzenberg, Bolesław Leśmian, Bruno Schulz - stanowili wyjątek nie zaś regułę na tle żydowskiego społeczeństwa.

Na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej wchodzących w skład Rosji emancypacja poddanych żydowskiego pochodzenia była utrudniona. Bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na pozycję Żydów w Rosji, był oficjalny, państwowy antysemityzm. W imperium carów stanowił on jedną z naczelnych zasad polityki wewnętrznej. Od XVIII w. Żydów obowiązywał zakaz zamieszkiwania poza tzw. „strefą osiedlenia” - terytoriami guberni położonych na wschód od dawnej granicy z Rzecząpospolitą. Carska tajna policja „ochrana” sprokurowała i w późniejszych latach rozpropagowała antysemicki paszkwil pt. „Protokoły mędrców Syjonu”.

Po zabójstwie cara Aleksandra II (13.03.1881), za które odpowiedzialność przerzucono na Żydów, wydano szereg antyżydowskich ustaw. Zaczęto prowokować krwawe pogromy, organizowane przez rosyjskich nacjonalistów z Czarnych Sotni. Jedną z konsekwencji antysemickiej polityki władz była masowa emigracja tzw. Litwaków, tj. Żydów wywodzących się z dawnego terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego, do byłego Królestwa kongresowego, po Powstaniu Styczniowym zdegradowanego do miana Priwislinskiego Kraju.

Wzrost liczebności obcego żywiołu, świadomie izolującego się od miejscowych, przyczynił się do powstania nowych napięć. Stworzenie takich czynników w myśl zasady divide et impera było zresztą na rękę rosyjskim utrwalaczom samodzierżawia. W kolejnych dziesięcioleciach na kulturową obcość przybyszów nałożyły się zaskakujące i niemiłe dla Polaków postawy i wybory polityczne. Przybierały one czasem postać gorliwej współpracy z zaborcą w prowadzonej przezeń polityce rusyfikacji, a także akcesu do radykalizujących się grup komunistów, albo stawiających sobie za cel emigrację do Palestyny nacjonalistów.

Na terenie zaboru pruskiego wielu spośród potomków polskich Żydów, zamieniło się z czasem w patriotów Prus. Byli wśród nich tacy, jak Ludwig Bernhardt, autor książki „Kwestia polska” stanowiącej ostrzeżenie przed zagrożeniem, jakie dla bismarckowskich Niemiec stwarzał w Wielkim Księstwie Poznańskim rozwój życia narodowego Polaków. Znamiennym świadectwem tych przemian jest zamieszczona w maju 1848 r. w niemieckim czasopiśmie „Orient”, odpowiedź Żydów poznańskich na apel Krakowskiego Stowarzyszenia Żydów Postępowych wzywający do wsparcia Polaków w walce o narodowe wyzwolenie. Czytamy w niej:

„Jeśli wy kulturalnie i obyczajowo spolonizowaliście się i włączacie się do wyzwolenia ujarzmionej Polski, to potraficie należycie ocenić naszą miłość do narodu niemieckiego. Tylko ten, kto kocha ojczyznę, może pojąć, co to jest miłość ojczyzny”.

Trzeba przy tym pamiętać, że w odróżnieniu od nielicznych środowisk „asymilacjonistów”, żydowski ogół - przywiązany do tradycji życia na obczyźnie - z równą atencją, co dawniej królów polskich, traktował władców państw zaborczych. W konsekwencji polskie nadzieje na elementarną solidarność żydowskich sąsiadów w walce o odzyskanie niepodległości, trafiały często na mur obojętności. Trudno się dziwić, że ujarzmieni Polacy, mając w pamięci doświadczenie opieki i przywilejów, jakimi otaczała Żydów I Rzeczpospolita, nie potrafili zaakceptować owego pogłębiającego się rozdźwięku. Wielu z nich nie było łatwo zrozumieć żydowski brak lojalności wobec zniewolonej Rzeczypospolitej.

Tym bardziej, że - jak to ujął wybitny rabin i filozof - Abraham Joshua Heschel:

„To właśnie tu [w Polsce] naród żydowski stał się sobą. Nie żył jak gość w cudzym domu, gość który musi stale pamiętać o zwyczajach i nawykach gospodarza. Żydzi mieszkali tu swobodnie i bez maskowania się, poza domami tak samo jak wewnątrz nich...”

Pamięć chwalebnej przeszłości miała się okazać słabsza, niż poczucie trwałego braku zadomowienia. Od schyłku XIX stulecia zaczęły mu towarzyszyć rozbudzone nadzieje bądź to na odbudowę żydowskiego państwa w Palestynie, bądź na wyzwolenie z wszelkiej narodowości za sprawą ziszczenia się komunistycznej utopii. Ze środowiska Litwaków będą się wywodzić tak wybitni działacze marksistowskiego internacjonalizmu, jak sowiecki Komisarz do Spraw Zagranicznych Maksym Litwinow, czy Róża Luksemburg - typowa przedstawicielka kosmopolitycznych żydowskich intelektualistów, którzy stanowili trzon ugrupowań socjalistycznych, a w późniejszym okresie komunistycznych.

Stanowisko przedstawicieli społeczności żydowskiej wobec odradzającego się po latach niewoli państwa nazwanego przez Mołotowa „potwornym bękartem traktatu wersalskiego” dalekie było od entuzjazmu. Obok chętnie dziś wspominanego udziału żydowskich ochotników w formacjach służących pod komendą Józefa Piłsudskiego, pojawiły się gesty i działania niechętne powstającemu państwu. Już w 1918 r. niektórzy żydowscy komuniści otwarcie wzywali do likwidacji odrodzonej Rzeczypospolitej.

Zdaniem publicysty, Maksymiliana Horwitz-Waleckiego Polskę należało „Niszczyć! Zwalczać! Burzyć! Obalać! Unicestwiać! Obracać w perzynę! Rozsadzać!” Odpowiedzią na ów apel miały się stać słowa rozkazu gen. Michaiła Tuchaczewskiego z lipca 1920 r.: „Żołnierze Armii Czerwonej! (...) Przez trupa Białej Polski prowadzi droga ku ogólnoświatowej pożodze. Na naszych bagnetach przyniesiemy pokój i szczęście masom pracującym”.

W trudnym okresie jaki poprzedzał bolszewicki najazd, jednym z poważniejszych problemów, z którymi przyszło się zmierzyć posłom Sejmu Ustawodawczego, był postulat autonomii. Z projektem zawartym w pakiecie tzw. artykułów mniejszościowych wystąpił Związek Posłów Narodowości Żydowskiej. W okresie walk o ustalenie granic i zachowanie niezawisłości, partykularnie pojmowany interes okazał się dla nich ważniejszy od jedności terytorium z trudem odzyskanego państwa. Żydowscy posłowie postulowali stworzenie na ziemiach Rzeczypospolitej zamieszkałych w przewadze przez narodowości niepolskie, autonomicznych prowincji, z osobnym przedstawicielstwem ustawodawczym, wybieranym w wyborach pięcioprzymiotnikowych.

Projekt zmierzający do rozbicia spójności państwa spotkał się z oburzeniem przedstawicieli polskiej większości. W odpowiedzi na postulaty zgłoszone przez Izaaka Gruenbauma, poseł PPS, Mieczysław Niedziałkowski mówił:

„Jesteśmy gotowi przyznać szerokie prawa dla kulturalnego rozwoju każdej mniejszości, która zamieszkuje nasze Państwo. Ale od tego jest cała przepaść do stanowiska, które zajmuje w tej chwili pewna część opinii żydowskiej np. stronnictwo syjonistyczne i pewna część robotniczych stronnictw żydowskich. Stanowczo, zupełnie kategorycznie i również z całym spokojem i z zupełnie czystym sumieniem socjalistycznym odrzucamy wszystkie te koncepcje, które chciałyby z Państwa Polskiego uczynić wspólną własność Polaków i Żydów.?”

Po zażegnaniu niebezpieczeństwa nastąpił okres wzmożonej pracy dla odbudowy zniszczonego kraju. Najliczniejszej w Europie, dziesięcioprocentowej żydowskiej mniejszości przyszło odegrać doniosłą rolę w rozwoju życia społecznego i gospodarczego II Rzeczypospolitej. Pozostaje jednak kwestią otwartą, w jakim stopniu żydowscy obywatele RP identyfikowali się z odzyskanym po latach niewoli państwem. Jak pisze Ewa Kurek w wydanej w zeszłym roku książce „Poza granicą solidarności. Stosunki polsko-żydowskie 1939-1945”:

„Do nazwania Żydów polskich współobywatelami demokratycznej Drugiej Rzeczypospolitej brakuje bardzo istotnego elementu, czyli prawidłowych relacji na linii obywatel-państwo. Relacje pomiędzy obywatelem demokratycznego kraju, a państwem zakładają, (...) wzajemność praw i obowiązków. (...) Każdy obywatel Państwa Polskiego, także polski Żyd, otrzymywał od państwa określone prawa i brał na siebie określone prawem obowiązki względem tegoż państwa. (...) Żydzi polscy, domagający się maksymalnego zakresu praw obywatelskich, nie poczuwali się do wypełniania obywatelskich obowiązków względem Państwa Polskiego. Nie uważali, że lojalność względem Państwa Polskiego i walka o niepodległość Polski jest żydowską obywatelską powinnością ? wobec Państwa Polskiego zachowywali się więc jak cudzoziemcy.”

Ocena ta miała zyskać gorzkie potwierdzenie w latach późniejszych. Akces wielu Żydów do Komunistycznej Partii Polski oraz ich kariery w stalinowskim aparacie terroru na długo umocniły zrodzony na początku XX w. stereotyp „żydokomuny”.

Stworzenie rzetelnej alternatywy dla oderwanego od kontekstu opisywania sytuacji Żydów w Polsce jest dziś jednym z kluczowych zadań, jakie stoją przed historykami i publicystami. Sprawa staje się tym ważniejsza w obliczu dającej gdzie niegdzie znać o sobie tendencji do traktowania Polski jako zlewiska duchowych nieczystości Europy. Zbyt rzadko zdajemy sobie sprawę, że prawda historyczna i nasze dobre imię padają ofiarą interesów wpływowych, a nie zawsze przychylnych nam środowisk. Jak pisał w „Bożym igrzysku” Norman Davies:

„Odmalowywanie życia w Polsce w jak najczarniejszych barwach zawsze leżało w interesie ruchu syjonistycznego, który starał się przekonać Żydów, że powinni porzucić swoje domy w Polsce. Ale syjonistyczny punkt widzenia, którego nie można przecież uważać za reprezentatywny dla całej ludności żydowskiej, zyskał sobie za granicą o wiele większy rozgłos niż poglądy którejkolwiek innej z zainteresowanych stron.”

Wolno mieć nadzieję, że wśród żyjących dziś potomków Żydów z kraju Polin, przeważają ludzie dobrej woli. Tacy, których nie trzeba przekonywać do głębokiej prawdy zawartej w słowach sir Horace Rumbolda. W 1920 r. ów brytyjski dyplomata stwierdził: „Bardzo mało korzyści przynosi Żydom wybieranie jako przedmiotu krytyki i zemsty jedynego kraju, w którym zapewne najmniej ucierpieli”.

Przypomnijmy o Rotmistrzu / Let's Reminisce About Witold Pilecki on Facebook. Doświadczając kolejnych erupcji Inferno Polonico, przed oczami duszy widzę Witolda Pileckiego, który do nas, wolontariuszy akcji społecznej "Przypomnijmy o Rotmistrzu" ("Let's Reminisce About Witold Pilecki mówi"), mówi:"Z powodu mojego imienia będą was nienawidzić" (Mt 24,9)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka